piątek, 7 października 2011
czwartek, 6 października 2011
Wygrałam!
Boguśka: - Wygrałaś?
Magda: - Wygrałam!
Agata: - Co wygrałaś?
Magda: - Jagodziankowe Candy. Dowody na stronie Jagodzianki, o tu: Dekupażownia Jagodzianki
Same jagodowe przysmaki. Przepiśnik, mydełka - cynamonki. A w ogóle to nie powiem, bo zaraz będziecie chciały :)
Boguśka: - Mydełka -cynamonki, mówisz...
Agata: - A dużo tych mydełek...?
Magda: - O życie! Dobra. Podzielę się.
(Masz Agatę z Boguśką, masz obowiązki! :)
Z całej tej jagodziankowej radości zrobiłam pudełko. Na mydełka-cynamonki, na łasuchy, na sama nie wiem. Kto wie?
I udało się nareszcie fotograficznie przyłapać Kawę, siostrę Herbaty :)
Magda: - Wygrałam!
Agata: - Co wygrałaś?
Magda: - Jagodziankowe Candy. Dowody na stronie Jagodzianki, o tu: Dekupażownia Jagodzianki
Same jagodowe przysmaki. Przepiśnik, mydełka - cynamonki. A w ogóle to nie powiem, bo zaraz będziecie chciały :)
Boguśka: - Mydełka -cynamonki, mówisz...
Agata: - A dużo tych mydełek...?
Magda: - O życie! Dobra. Podzielę się.
(Masz Agatę z Boguśką, masz obowiązki! :)
Z całej tej jagodziankowej radości zrobiłam pudełko. Na mydełka-cynamonki, na łasuchy, na sama nie wiem. Kto wie?
wtorek, 4 października 2011
Szaleństwa Boguśki i tłusta dynia
Magda: - Boguśka! Kiedyś coś cie zeżre w tej twojej puszczy (Boguśka mieszka w środku lasu), jak tak się będziesz wałęsać po nocy!
Agata: - Matko kochana, co znowu?
Boguśka: - Jak zwykle przesadzacie. Ot siedziałam sobie zwyczajnie nocnie przed komputerem i mnie napadło. Nagle zapachniało mi szalotką, ni stąd ni zowąd! Niewiele myśląc, jak mocno siedziałam, tak lekko wstałam, złapałam latarkę, kalosze i bach do sadu (Boguśka ma sad!) po antonówki. Zerwałam, co się dało, potem obieranie, tarcie, prużenie, mąka, jaja. I upiekła się. Szarlotka jak żywa. Wstyd się przyznać, ale zeżarłam całą. To już nawet nie grzech obżarstwa, ale i rozpusty, cholera.
Agata: - I nic nie zostawiła. Mój świecie!
Boguśka oczywiście zdjęcia szarlotki nie zrobiła. Nie zdążyła. Więc będzie zdjęcie dyni! Wyrosła jak potwór aż jej trzeba było kawałek krzesła podstawić, bo gruba strasznie i ciężka.
Agata: - Matko kochana, co znowu?
Boguśka: - Jak zwykle przesadzacie. Ot siedziałam sobie zwyczajnie nocnie przed komputerem i mnie napadło. Nagle zapachniało mi szalotką, ni stąd ni zowąd! Niewiele myśląc, jak mocno siedziałam, tak lekko wstałam, złapałam latarkę, kalosze i bach do sadu (Boguśka ma sad!) po antonówki. Zerwałam, co się dało, potem obieranie, tarcie, prużenie, mąka, jaja. I upiekła się. Szarlotka jak żywa. Wstyd się przyznać, ale zeżarłam całą. To już nawet nie grzech obżarstwa, ale i rozpusty, cholera.
Agata: - I nic nie zostawiła. Mój świecie!
Boguśka oczywiście zdjęcia szarlotki nie zrobiła. Nie zdążyła. Więc będzie zdjęcie dyni! Wyrosła jak potwór aż jej trzeba było kawałek krzesła podstawić, bo gruba strasznie i ciężka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)