wtorek, 4 października 2011

Szaleństwa Boguśki i tłusta dynia

Magda: -  Boguśka! Kiedyś coś cie zeżre w tej twojej puszczy (Boguśka mieszka w środku lasu), jak tak się będziesz wałęsać po nocy!
Agata: - Matko kochana, co znowu?
Boguśka: - Jak zwykle przesadzacie. Ot siedziałam sobie zwyczajnie nocnie przed komputerem i mnie napadło. Nagle zapachniało  mi szalotką, ni stąd  ni zowąd! Niewiele myśląc, jak mocno siedziałam, tak lekko wstałam, złapałam latarkę, kalosze i bach do sadu (Boguśka ma sad!) po antonówki. Zerwałam, co się dało, potem obieranie, tarcie, prużenie, mąka, jaja. I upiekła się. Szarlotka jak żywa. Wstyd się przyznać, ale zeżarłam całą. To już nawet nie grzech obżarstwa, ale i rozpusty, cholera.
Agata: - I nic nie zostawiła. Mój świecie! 

Boguśka oczywiście zdjęcia szarlotki nie zrobiła. Nie zdążyła. Więc będzie zdjęcie dyni! Wyrosła jak potwór aż jej trzeba było kawałek krzesła podstawić, bo gruba strasznie i ciężka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każde słowo:)