wtorek, 25 października 2011

Szczęściarz

Magda: - Zadzwonił Marti. Rozmawiam z nim, a w tle słyszę kota.
Agata i Boguśka: - Kota?
Magda: - Kota! Nawet nie miauczy, tylko piszczy. No i wtedy się przyznał.
Boguśka: - Kot?
Magda: - Marti! Znalazł kociego malucha i dzwoni, bo nie wie, co zrobić. Marti o kotach nie ma bladego pojęcia. Pytam, co za kot, czy mały, czy duży, skąd się wziął. A Marti na to, że to po prostu kot, że mały jak zaciśnięta pięść i że przecież nie może go tu zostawić. ("tu" to znaczy w jakimś śmietniku).
Boguśka: - I co, głupia, wzięłaś kota!
Agata: - No jasne, że wzięła, przecież by ją sumienie zagryzło. 
Boguśka: - Ale mężuś z alergią przecie.
Agata: - Oj tam, oj tam. Mąż mężem, a sprawiedliwość musi być po stronie kota!
Magda: - Chwila, Baby. Kota wzięliśmy, ale tylko na jeden dzień (noc właściwie). Doprowadziliśmy do ładu po tym śmietniku. A kot rzeczywiście malutki bardzo. Chyba pierwszy raz w swoim kocim życiu pił mleko z miseczki, a nie od mamy. Nie był to łatwy pierwszy raz. W nocy płakał żałośnie, wiec - siła wyższa - musiał spać z nami.
Boguśka: - A alergia?
Magda: - Alergia spała obok kota, budząc kichaniem i poflikiwaniem. Jakoś dotrwaliśmy do rana. Nie wiem, jakim cudem, ale szybko udało nam się znaleźć mu dom. Kilka godzin później kot siedział już na rękach nowej pani, co go będzie, Farciarza, kochać, głaskać, żwirek wymieniać i mleczko podgrzewać.
Boguśka: - Rzeczywiście Farciarz.
Agata: -  Szczęściarz.
Magda: - Totolotek.


I pochwalić się muszę wspaniałościami od Jagodzianki! Przepiśnik, ramka, jagodziankowe mydełko i całe mnóstwo decou serwetek:) Jagódko kochana, już się nie martw. Poczta Polska szybkością nie grzeszy,ale prezent dotarł cały i zdrowy:) 
Dziękuję, dziękuje, dziękuję!

15 komentarzy:

  1. jaki śliczny ^^ kotolotek ^^

    a prezenty - wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczny kicio :-X
    zeszyt też jest cudowny
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiśnik od Jagodzianki na pewno dobrze wykorzystam:) A kot jeszcze bardzo zaniedbany, ale w nowym domu pięknie, wyrośnie i mrucząco wydobrzeje. Podobno pozostałe domowe zwierzaki już go zaakceptowały:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Que gatito tan precioso!!!!!! besos
    Chelo

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny ten kociak. Brawa dla Martiego, że go nie zostawił na tym śmietniku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo Marti dobry chłopak jest. I mój numer w jego telefonie jak znalazł. Byle mi tylko teraz odratowanej kociej inwazji nie zafundował, bo mogę nie dać rady:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodziak :o) My też przygarnęliśmy kociaka, przybłąkał się tak poprostu nie wiadomo skąd, a miał tylko ok. 6 tygodni i uszkodzone oko, dla mnie wyglądało to w zasadzie tak, jakby oka nie miał wogóle .... Weterynarz stwierdził, że to owrzodzenie rogówki spowodowane kocim katarem... postanowiliśmy go ratować, udało się, minęły już 3 tygodnie, oko regeneruje się, a kociak jest dla nas niesamowitą radością :o)

    OdpowiedzUsuń
  8. Madzia, Ty dobra kobieta jesteś :)
    Uważaj tylko żeby ktoś tego nie wykorzystał..i nie mówię tu o zwierzakach ;) bo one tylko skorzystają na Twojej dobroci. A razem z Martim możecie świat ratować!

    gretta

    OdpowiedzUsuń
  9. Madziu, dziękuje za Twoje cudne wpisy ;-), dają mi mnóstwo energii. Czarownica nie ale czasem w płanetnika się bawię i lubię w kociołku z pogoda i kolorami pomieszać ;-). Kociak cudny,oczka kochane,szkoda ależ bym widział jak swoje swawole uskutecznia w moim domku ale straszecznym alergikiem jestem. Miłego i kolorowego dnia Ci życzę i oczywiście nieustannie do mnie zapraszam ;-),pozdrawiam Grzegorz - Płanetnik.

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczny i rzeczywiście farciarz:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczny kiciuś. Mój przyszedł w zimie na parapet i siedział tam w śniegu i piszczał dopóki rodzice nie zlitowali się żeby go wpuścić, chodź bardzo nie chcieli, no i tak pozostał kochany kić który własnie grzeje mi podusie do spania =) Wspaniałe te Twoje wytworki, naprawdę podziwiam =)Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój "Szczęsciarz" ma obecnie na imię Pusio i jest królikiem:) Znalazł go mój synek...alergik, a mąż pozwolił mu zostać w komórce na podwórku na jedną noc... Alergia, alergią , ale nie było wyjścia Pusio musiał zostać bo podbił serduszka całej naszej czwórki :)
    Pozdrawiam Cibie i wszystkich SZCZĘŚCIARZY!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak to właśnie jest. Niby na chwilę, na jedną noc, a potem się zakochujemy w zwierzaku i już nie ma dla nas bez niego życia:)Dzisiaj biegnę odwiedzić Szczęściarza, więc pomyziam go od Was wszystkich. Wszystkim Wam dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny kiciuś! Też ostatnio przygarnęłam znajdę, na szczęście nie ma w domu alergików bo nie wyobrażam sobie życia bez kiciastego ;o)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo:)