Magda: - Nic mu się nie stanie, jak jeszcze trochę poczeka.
Agata: - Ale mnie się stanie! Już wystarczająco długo wystawiasz na próbę poczucie estetyki najbliższego otoczenia.
Magda: - A wiesz, ile to roboty ze zdzieraniem będzie? Z samym zdzieraniem, a trzeba go jeszcze pomalować.
Agata: - Rób, jak chcesz, ale będziesz mnie mieć na sumieniu. O moim poczuciu estetyki nie wspominając.
Walczyłam jeszcze trochę ze sobą (i z Agatą),w końcu walkę przegrywając. Ostatecznie pokonała mnie groźba nierobienia przez dłuższy-najbliższy czas śmietany (Tak powiedziała - "dłuższy-najbliższy". Tylko co oznacza "dłuższy-najbliższy"?), czego naturalnym dalszym ciągiem jest przecież jej niejedzenie.
Stół po wielogodzinnej (sic!) walce z warstwami starego lakieru został wybielony i oszablonowany. Niestety jego wizerunek przed zmianą gdzieś się w całym zamieszaniu i szaleństwie metamorfozy zawieruszył. Trzeba wierzyć na słowo, że stół wyglądał równie kiepsko jak krzesła (gdzieś we wcześniejszym wpisie).
Tyle że kształt miał mniej krzesłowy a bardziej stołowy, oczywiście :)
Gratuluje wytrwałości! Stół wygląda rewelacyjnie! Hmmm a u moich rodziców własnie jest taka jedna ława, której przydało by się drugie życie... szkoda, że nie mam twojego talentu :)
OdpowiedzUsuńHola! I've been reading your weblog for a while now and finally got the courage to go
OdpowiedzUsuńahead and give you a shout out from Huffman Texas! Just wanted to
mention keep up the excellent work!
my weblog ... go here